Myśl, że nie ja jedyna cierpię na paranoje ciążowe, ani trochę mnie nie uspokaja. Do porodu zostało mi zaledwie 8 tygodni, a mój poziom paniki rośnie z dnia na dzień niepohamowanie. Poza klasycznymi obawami typu czy dziecko będzie zdrowe, czy dam sobie radę i czy wrócę do formy sprzed ciąży dochodzi jeszcze kilka innych lęków, które prześladują mnie od ostatniego miesiąca a nawet samego początku …
1. A może to jednak chłopczyk?
Ubranka już zakupione, dekoracje do pokoiku zamówione, a ja świruję co to będzie jak moje dziecko urodzi się chłopcem. Nie żebym narzekała czy chciała składać reklamacje, będę je przecież kochać tak samo. Problem w tym, że prawie wszystko mamy różowe… Śpioszki, czapeczki, kaftaniki, śliniaczki, kocyki, no i wystrój pokoiku, który też będzie w dziewczęcych kolorach… Zapewniano nas już 3 razy, że to będzie dziewczynka, ale jak widać to zbyt mało, aby uspokoić przyszłą i spanikowaną matkę.
2. Jeszcze nie mogę rodzić!
Od jakiegoś miesiąca, każdego poranka, gdy tylko otwieram oczy mówię sama do siebie:
Ta myśl mnie traumatyzuje! Nie jestem na to jeszcze przygotowana. Wyprawka wciąż nie gotowa, a ja mam za dużo do roboty. Nie zdążyłam przecież doczytać wszystkiego w poradnikach ciążowych i z chęcią bym sobie jeszcze trochę poleniuchowała.
3. „Tout vas bien” czyli „Wszystko w
porządku”.
Nienawidzę tego zdania i spotkań z położną! To pewnie przez język francuski, którego jeszcze nie opanowałam w zadowalającym mnie stopniu, a także przez wszechobecną ignorancję pracowników naszej kliniki. Po każdym takim spotkaniu wychodzę jeszcze bardziej zestresowana, a to nie tak powinno być, prawda? Czy przerażoną i znerwicowaną przyszłą matkę uspokoi zwykłe „Tout vas bien”? Nie sądzę. Nie mam pojęcia czy to kwestia kraju i jego kultury, czy po prostu ja trafiam na nieodpowiednie akuszerki.
4. No czemu ona się nie rusza?
Taka myśl na szczęście często mnie nie nawiedza, bo Mała wierci przez cały dzień, ale niekiedy zdarza jej się leżakować. Co ja wtedy robię? Oczywiście dramatyzuję!
5. O nie! To już!
Mały skurcz i kolejna histeria! Mam ochotę dzwonić do męża, by natychmiast wracał z pracy i zawiózł mnie na porodówkę, bo na pewno za chwilę zacznę rodzić albo, nie daj Boże, dzieje się coś złego. Jeśli już teraz tak panikuję, to wolę nie myśleć co będzie za miesiąc czy półtora?!
6. Już jestem złą matką!
Kiedy słyszę od znajomych koleżanek, że rodzą za 3 miesiące i mają już prawie wszystko gotowe, czuję się podle! Ja nie mam wciąż skompletowanej wyprawki, urządzonego na tip top pokoiku, spakowanej torby na porodówkę a tym bardziej wyciekającego pokarmu z piersi. Wiem, że najgorsze co może być to porównywanie się z innymi matkami i dążenie do ideału, którego pewnie i tak nie ma, ale słysząc gadki tego typu wpędzam się w kompleksy, których mieć nie powinnam. Dla swojego dziecka, zawsze przecież będę najlepsza.
A jak to jest lub było z Wami? Jakie paranoje towarzyszyły Wam w czasie ciąży?